W tym wpisie, 25.03 2013, w Waszym towarzystwie, coś sobie obiecałam. Że schudnę 15 kilogramów w 5 miesięcy. Nie udało mi się to. Potrzebowałam więcej czasu, potrzebowałam 11 miesięcy, ale za to jest mnie dziś mniej o 20 kilogramów. Zamierzam świętować. Mojemu dziecku organizuję expressed breastmilk, otwieram wino, tańczę i śpiewam. Bo to co się wydarzyło, to coś więcej niż utrata zbędnych kilogramów, to dotrzymanie swojej obietnicy, osiągnięcie celu, przekroczenie własnych słabości, a przede wszystkim zaś ciężka praca (jeśli ktoś Wam kiedyś powie inaczej, to znaczy że kłamie). I pewnie, że chce mi się zrzucić jeszcze więcej, bo jak wiadomo babie zawsze mało, ale dziś się tym nie zamartwiam, dziś świętuję. Napijecie się ze mną? Komu wina, drogie Panie, drodzy Panowie? Kibicowaliście mi i za to Wam chwała.
Przy okazji mojego chudnięcia, albo w związku z nim, wydarzyło się kilka fajnych rzeczy. Chcąc podejść do sprawy profesjonalnie postanowiłam rozpocząć kurs w jednej z londyńskich szkół. Studiowałam rzetelnie materiał, gdy dwoje Małych Ludzi już spało i kilka tygodni temu uzyskałam tytuł Nutritional Advisor (doradca żywieniowy). Teraz zamierzam połączyć swoją wiedzę chemiczną, farmaceutyczną i tę z zakresu żywienia, i kontynuować moje chudnięcie, a i z czasem może komuś innemu pomóc.
Poza tym przy okazji cotygodniowych wizyt na basenie, dowiedziałam się o istnieniu grupy Adult Improver Plus i dołączyłam do niej. Zanim to nastąpiło myślałam, że skoro udaje mi się przepłynąć w ciągu godziny 40 długości basenu, tj. 1 km., to znaczy że pływać umiem. Nic bardziej mylnego. Trenerka naszej grupy wciąż mi pokazuje, że noga, ręka lub oddech trochę nie tak, że mogłoby być lepiej, szybciej, a reszta grupy udowadnia, że faktycznie tak jest. Przygodę z basenem zawdzięczam Magdzie, niemalże co tydzień przez te 11 miesięcy (kilka zajęć wypadło nam przez chorobę lub święta), o stałej porze, podjeżdza i śmigamy w wiadomym kierunku. Odurzone zapachem chloru i morzem endorfin, które wydzielają się podczas treningu zapominamy o tym, że ten angielski basen domaga się remontu i to od zaraz 😉 Pływanie, to w moim przypadku, najlepsza forma treningu i to na basenie zrzuciłam najwięcej kilogramów. Obok niego Skalpel Ewy Chodakowskiej średnio trzy razy w tygodniu, a w ramach zmiany nawyków żywieniowych (na dobry początek) wyeliminowanie z diety smażonych rzeczy i zastąpienie ich grilowanymi – to główne przyczyny mojego „sukcesu”.
Nie zapominam również o innych pomocach takich jak: karmienie piersią i zdjęcie mojej przyjaciółki (na dowód, że się da, że można). O karmieniu piersią i korzyściach płynacych z tego faktu (a raczej z piersi) dla matki i dziecka pisałam już tu, więc powtarzać się nie będę. Jeśli zaś mowa o zdjęciu A. to dołączam na końcu wpisu. Dla niewtajemniczonych A. jest mamą dwójki dzieci, zdjęcie zrobiłam Jej na naszych wspólnych wakacjach, wówczas Jej najmłodsze dziecko miało 2 latka. Chciałam Jej głowę uciąć, na zdjęciu rzecz jasna, zanim je wkleję. Jednakże po konsultacji telefonicznej z A. i uzyskaniu od niej zgody na opublikowanie Jej wizerunku, w celu zwiększenia czytelnictwa tego bloga ;), doszłam do wniosku, że takie nienaganne ciało musi wystepowac w towarzystwie glowy… Bo to co chcemy z A. promować, to jest właśnie odchudzanie z głowa 😉
4 komentarze
Gratulacje i dzieki za inspiracje.
*Ten rym czestochowski nie byl zaplanowany 😉
Dziękuję, to miłe co piszesz. A rym częstochowski mi nie przeszkadza, sama go (nad)używam 😉
Matko Polko Okońsko cos Ty zrobiła sobie!!!! Wygladasz jak A.!!! Co to za dieta laboga!? ;))))
dieta „laboga” – ej! podoba mi się to 🙂