Jeśli zobaczycie w supermarkecie ojca z trójką dzieci w koszu na zakupy, i jeśli on będzie do nich mówił:
– Co dzieciaki kupujemy? może owcę?
a one na to będą krzyczeć wniebogłosy:
– Tak!!!
a później on się ich zapyta:
–A co powiecie na bakłażana, ser kozi, śledzie, owsiankę?
a one za każdym razem będą krzyczały:
– Yes,yes! albo Hurra! albo Chcemy, chcemy!
To proszę nie pytajcie się mnie co to za ludzie! Skąd mam wiedzieć?! 😉
No dobra, powiem Wam, ale tak na ucho. Znam ich.
Mali Ludzie i ten Duży, i ta co pisze ten post, i wszyscy w tym domu bez wyjątku to Smakosze, to stworzenia z gatunku Wszystkożercy, to istoty, które lubią drażnić swoje kubki smakowe.
Z krwi i kości Polacy, z biesiadowania przy stole Włosi.
Moje znajome pytają się jak to robimy, że nasze dzieciaki jedzą, i nie grymaszą przy jedzeniu?
Mamy na to dwie teorie.
Pierwsza: urodziły się takie żarte – w ogóle mi się ta teoria nie podoba, bo znaczyłoby to, że to nie nasz rodziców sukces 🙁
Druga (znacznie bliższa naszemu sercu): taka, że działa kilka prostych zasad, które już dawno wprowadziliśmy w życie w naszym domu.
Mianowicie:
- Pozwalamy im zgłodnieć (patrz pkt. 4).
- Nie jemy przy włączonym telewizorze.
- Jemy przy stole. Wspólnie.
- Nie mamy słodyczy (i innych chipsów) w domu na co dzień. Mamy za to od święta.
- Jemy prosto. W kuchni dziennie spędzam co najwyżej godzinę. Najczęściej porcja mięsa lub ryby, ryż, kasza. makaron, rzadko ziemniaki, ale zawsze dużo innych warzyw. Tony owoców i owsianki. No i zupy.
- Nakładamy dzieciom na talerz małe porcje. Nie chcemy by góra jedzenia je zniechęciła na starcie. Zawsze mogą poprosić o dokładkę. Często proszą.
- Na ich talerzach zawsze ląduje to samo co na naszych. Nie zakładamy z góry, że czegoś nie zjedzą. Pozwalamy na odkrycie nowych smaków. Stąd wiemy, że lubią śledzie, ogórki kiszone, ser kozi, steki wołowe i pieczoną kaczkę w pomarańczach, owsiankę z borówkami, owsiankę z jabłkiem, owsiankę z miodem i owsiankę z malinami.
- Nie robimy konkursów, kto więcej, kto szybciej.
- Pozwalamy się im, stołowi i podłodze, a nawet czasami ścianie ubrudzić. Mają swoje sztućce i nie wahają się ich używać.
Wiecie… byle to wszystko na zdrowie wyszło. Im, nam i… koniom.
Bo czasami wydają się tak głodni, że…
5 komentarzy
Rodzinka ma apetyt na dobre jedzonko i na dobre zycie. To sie chwali.tak trzymajcie.smacznosci
o tak, Rodzinka na brak apetytu nie może narzekać 😉
Dobrze mieć taką super Rodzinkę:)
dziękuję 🙂
[…] też przez ten czas zgłodnieć (jak to my). Nie zastanawiając się więc długo wyruszyliśmy na krótki marsz wielbłądzim szlakiem […]