Kiedy pracowałam zawodowo to się poświęcałam tej robocie. Poświęcałam swój czas, ten tzw. wolny czasami też. Swoją energię. I praca mi się śniła i konkurencja mi w tych snach deptała po piętach. I tak pędziłam szybko tym samochodem przed siebie, że na boki nie miałam czasu się rozejrzeć. No bo przecież miałam cel, miałam ambicje, miałam służbowy samochód i służbowe paliwo. Lubiłam tę pracę, naprawdę, choć zawsze wiedziałam, że nie jest moim powołaniem. „Takiej roboty jak twoja się nie zmienia” – mówili – „nie z takim wynagrodzeniem”. Pewnie nie! Ale ja czułam, że potrzebuję zmiany, że za szybko, że za dużo, że się poświęcam, a chcę się tak bardzo w coś zaangażować. Zaryzykowałam. Oddałam służbowy samochód, ze służbowym paliwem, cel i konkurencję przekazałam komuś innemu.
.
.
.
Gdy zostałam mamą na pełnym etacie trochę się pozmieniało. Nic mi się nie śni, bo niczyjego oddechu na plecach nie czuję, poruszam się wolno – bo na nogach, nie wiem co przede mną, bo za bardzo rozglądam się na boki. Zaangażowałam się w macierzyństwo. Jestem szczęśliwa, bardziej niż przedtem, bardziej niż kiedykolwiek.
Dwa słowa: poświęcenie i zaangażowanie. Czym jedno różni się od drugiego?
Nie na moje siły to wytłumaczyć. Na szczęście podczas szperania w Internecie trafiłam na serię wykładów TEDx, różnych ludzi o różnych sprawach. Jednym z wykładowców był psycholog Jacek Walkiewicz. W wykładzie „Pełna moc odwagi” mówi on o tej właśnie różnicy między poświęceniem i zaangażowaniem. Mówi tak, jak ja czuję, ale tak jakbym sama tego nigdy nie potrafiła ubrać w słowa. Do obejrzenia i wysłuchania zapraszam tutaj.
Nawiązując do tego co powiedział o „jajecznicy”… Ja na wychowawczym, ja w moim związku to kura. Ja w pracy zawodowej to świnia i to trzeba kiedyś zmienić.
Dziś już wiem, że we wszystko co zrobię w życiu chcę być zaangażowana, że chcę żyć na 100%. Więc kiedy widzę moją dwuletnią córkę, która układa klocki od niechcenia, to myślę sobie: rzuć je w cholerę córeczko i zacznij robić coś, co Cię naprawdę uszczęśliwi.
…i oby się to opłacało…dosłownie i w przenośni.
W taniec, w macierzyństwo, w pracę zawodową, w przyjaźń, w miłość…i gdy placek pieczemy, w cokolwiek. Bądźmy zaangażowani.
2 komentarze
Ciekawy tekst.
Przeczytałem z przyjemnością i podpisuję się pod puentą.
Gratuluję i pozdrawiam.
Dziękuję. Bardzo dziękuję. I również pozdrawiam serdecznie.