Co ja tutaj robię? Dnia 11.11, w dniu imienin Marcina powinnam być teraz w swoim kraju. Zajadać od rana rogale świętomarcińskie i cieszyć się wspólnie ze swoimi rodakami rocznicą odzyskania niepodległości przez naród polski.
Zamiast delektować się słodyczą z ciasta półfrancuskiego, z nadzieniem z białego maku, wanilii, mielonych daktyli lub fig, cukru, śmietany, rodzynek, masła i skórki pomarańczowej, to ja siedzę w Anglii i walczę z „kurczakiem”. Chickenpox, bo tak Anglicy nazywają ospę wietrzną, dotknęła nasze dziecię. Tak naprawdę z kurczakami ta choroba nie ma nic wspólnego – jej nazwa pochodzi od skojarzenia wyglądu wysypki z kształtem i rozmiarem ziaren ciecierzycy (chickpea). Jedna z pierwszych z całej serii chorób zakaźnych wieku dziecięcego, którą lepiej przejść wcześniej niż później. Im człowiek starszy, tym więcej ryzyk niosą powikłania wynikające z przebytej ospy. Pierwsza krostka, która pojawiła się 2 dni temu była zwiastunem i prorokiem całej plagi kolejnych, czerwonych i swędzących wykwitów skórnych. Radzimy sobie z uciążliwymi objawami stosując środki, które łagodzą świąd i odkażają skórę oraz obniżają gorączkę. W Anglii można kupić na przykład Allerief (chlorphenamine maleate) i ViraSoothe, które zmniejszają świąd, Calamine lotion, zawiesinę zawierającą tlenki cynku i żelaza, która dodatkowo ułatwia gojenie. Do dezynfekcji można użyć nadmanganianu potasu dodanego do kąpieli, aby obniżyć temperaturę ciała – paracetamol!
Wraz z pojawieniem się ospy od kilku dni narodziła się nowa świecka tradycja w naszym domu. Laura wstaje o godzinie 4.00 rano, każe sobie ugotować parówkę i włączyć jej ulubioną płytę. Animowany film nosi tytuł „Było sobie życie”, a ja, gdy go włączam zaspana, myślę sobie: co za życie! ;). Pozostaję jednak przy nadziei, że nowe zachcianki mojej córki będą jak ta ospa, wietrzne a nie wieczne. I znikną z naszego życia wraz z najbliższym podmuchem wiatru i oddadzą Jej i mi spokojny sen.
Przy okazji. „Było sobie życie” jest również moim ulubionym filmem edukacyjnym, i chyba to ja cieszyłam się bardziej z tego prezentu od babci, niż sama Laura. Pamiętam siebie z dzieciństwa siedzącą przed ekranem telewizora i zachwycającą się obrazami i muzyką, którą słyszę. Nie pamiętam dokładnie czy ten film był początkiem mojej fascynacji medycyną, ale na pewno się do tego przyczynił.
Film powstał 26 lat temu i wciąż jest aktualny 🙂 – to miłe w czasach, gdy wszystko się tak szybko zmienia. Jest świetnym źródłem informacji dla małych i dużych. Najpierw mały człowiek zachwyca się dźwiękiem i obrazem, później zawartą w nim wiedzą, a taki duży jak ja – genialnymi (pod)tekstami. O piątej rano śmiałam się jak dziecko!
Pamiętacie ten film?
2 komentarze
Co do rogali to widziałam je wczoraj w Tesco w Kielcach i miałam chęć ogromną, bo nigdy nie jadłam, ale jak zobaczyłam cenę – 7 zeta za jednego…to mi się odechcialo:/
Co do wietrznej – współczuję, mam nadzieję, że Laurze prędko przejdzie:) A serię Było sobie życie uwielbiam:) Mam zamiar edukowac moje dziecię za pomoca tych bajek:DDDDDDDDDDD
Cholernie drogie i…cholernie smaczne:)Nie uwierzysz?! Znalazłam je dzisiaj w polskim sklepie. Smakowały jak takie z certyfikatem. Posiliłyśmy się jednym, teraz mamy więcej sił by walczyć z ospą:)pozdrawiam.