…ale zawiało chłodem w tej Anglii. Muszę szybko opisać wspomnienia z Hiszpanii bo jeszcze nie daj Boże ulegną zamrożeniu. Odpalam nasz elektryczny kominek, w dłoni dzierżę wielki kubek kakao i zajadam „kryzysowego murzynka”. Ciasto, które powstało praktycznie z niczego, w czasie krótszym niż powinno… ale najważniejsze, że podniosło poziom glukozy w mojej krwi.
Położona na wybrzeżu Costa Blanca Walencja jest trzecim co do wielkości miastem Hiszpanii . Znakiem firmowym tego miasta jest, zapoczątkowana w średniowieczu, fiesta Las Fallas – święto ostatnich dni zimy. Święto to zapoczątkowały wiosenne porządki, podczas których na ulicy miasta palono stare meble i śmieci. Dziś w ich roli występują wznoszone na skwerach i placach, kosztujące setki tysięcy euro, konstrukcje z papierowej pulpy. Fallas to monstrualne rzeźby przedstawiające różne postaci. Taka satyra na obyczaj lub politykę. Ostatniej nocy – La Nit del Foc – wszystkie fallas zostają spalone, a pod ratuszem wznieca się ogień kulminacyjny (który podobno sięga piątego pietra). Takie tam hiszpańskie świętowanie. Muszę to kiedyś zobaczyć, podobnie jak obrzucanie się pomidorami w Buñol czy bieganie z bykami po ulicach Pampeluny.
Ale o czym ja marzę: fajerwerkach, bykach, tarzaniu się w pomidorach. Zejdź na ziemię Matko Polko i najpierw odchowaj swoje dzieciaki a później myśl o świętach ekstremalnych.
Tak więc schodzę i odsłaniam chilloutowe oblicze Hiszpanii i Walencji. Państwa i miasta, które okazało się cudownym miejscem wypoczynku dla rodziców i ich pociech.
Po pierwsze morze i pogoda. Piękne plaże i ciepła woda w Morze Śródziemnym, stanowiły obowiązkowy punkt dnia. Wymoczyłyśmy się z Laurą za wszystkie czasy – nie myśleliście chyba, że napiszę, że wylegiwałyśmy się na ręcznikach zażywając kąpieli słonecznej. Wczasy z dzieckiem tą aktywność zupełnie wykluczają.
Może zwiedzanie? Tak, i owszem, ale nie wszystkiego. Nie wchodzą w grę obiekty nieruchome, a zatem w poszukiwaniu tych ruchomych ruszyłam do zoo i oceanarium. Tu radości nie było końca – dla rodziców jak i dla dzieci. Wizyta w Bioparcu musi stanowić główny punkt w planie rodzinnej wycieczki. W tym ZOO żadne ze zwierząt nie mieszka w klatce. Żyrafy, słonie i nosorożce, dzięki wymyślnym konstrukcjom, biegają po wybiegach imitujących ich naturalne środowisko. Leniwce nawet i tego nie potrzebują, pod czujnym okiem opiekuna przechadzają się dumnie w pobliżu zwiedzających. Freud twierdzi, że dzieci do trzeciego roku życia nic nie pamiętają z obrazów, które widziały. Być może. Ja natomiast na zawsze zapamiętam uśmiech, który rysował się na twarzach naszych pociech na widok dzikich zwierząt. I to „o!!!!” mojej Laury, która już jako mała dziewczynka tak pięknie potrafi się zachwycać otaczającym Ją światem. Mam nadzieję, że to „o!!!”, czy inne „wow” zostanie z Nią na całe życie.
Podczas gdy moja córka, i córka mojej przyjaciółki zachwycały się zwierzakami, nimi zachwycił się pewien młody, prawdopodobnie czteroletni dżentelmen. Najpierw podbiegł do Laury i Ją pocałował, a później, ominąwszy wszystkie Hiszpanki, do A. Najwidoczniej blond włosy działają na młodzieńców z hiszpańskim temperamentem jak magnes. Zrobił to tak szybko i sprawnie, że tak my, jak i jego rodzice ze zdumienia i śmiechu do łez wychodziliśmy kilka minut.
Udało mi się zrobić kilka zdjęć, dosłownie tylko kilka, bo obiekty były bardzo ruchome. Zwierzę w jedną stronę gnało, Laura w drugą. Nie wiedziałam czasami za co się łapać. 16 miesięczne stworzenie, wózek i aparat fotograficzny to wystarczający balast dla ciężarnej w 20 tygodniu ciąży. Na szczęście łyk kawy i bagietka, skonsumowane z widokiem na żyrafy, szybko mnie postawiły do pionu.
To był bardzo udany dzień.
c.d.n.
2 komentarze
myślę że Freud się myli. Taka pozytywna stymulacja mózgu do 3 rż jest bardzo korzystna. Uczy dzieci otwartości na nowe kultury, język. Inny styl życia, jedzenia. No i uspołecznia. Uwielbiam Hiszpanie! Chciałabym w marcu wybrać się z synkiem na wyspy kanaryjskie, będzie miał wtedy 9 mcy. Ale nie wiem czy uda się zrealizować to marzenie. Wszystko przed nami! 🙂
Witam. „Freud się myli”- cieszę się, że to ustaliłyśmy:)Życzę by marzenie się spełniło i wyjazd na Wyspy Kanaryjskie doszedł do skutku.
Jeśli rozważasz podróż na Teneryfę, radziłabym zmienić termin pobytu na luty (jeśli to możliwe). Na przełomie tego miesiąca odbywa się na wyspie karnawał. Moja kuzynka, która przez rok tam mieszkała, była nim zachwycona. Ja miałam okazję być na Lanzarocie, niestety był to wyjazd służbowy i nie dane mi było zbyt wiele zobaczyć. Mogę polecić tylko hotel, który był rewelacyjny. pozdrawiam serdecznie.