Zabrali się w trójkę za wypisywanie kartek dla swoich nauczycielek. Ośmiolatka pisała jak zwykle szybko, i dużo… i jak zwykle nikomu nie pokazała tego co napisała. Nigdy tego nie robi. Nigdy nie chce by ktoś Ją sprawdzał czy doradzał Jej co ma napisać. Szanujemy to. Z drugiej strony kogo miałaby się pytać, tylko Ona i Jej młodsi bracia w tym domu to native speakers.
Sześciolatek ma tak samo. Treść musi być Jego, co najwyżej radzi się jak napisać dane słowo poprawnie.
No i jest Czterolatek. Myślałam, że chociaż tu do czegoś się przydam, że posłużę słowem. Tymczasem ten chwycił za długopis. Napisał małymi literami wielkie słowo „filip” a pod spodem postawił cały rząd różnych liter. Oblizał kopertę, jak to się ma w zwyczaju i zamknął list. Z ciekawości się pytam, co tam napisał tej Pani. A On tylko burknął pod nosem: Ona już będzie wiedziała. Mi się te jego litery za cholerę w żaden wyraz ułożyć nie chciały, ale skoro powtórzył je w tej samej kolejności na każdej z czterech kartek, to chyba musiały coś znaczyć .
Przy czwartej się zatrzymał. Mówi: To jest kartka dla Mrs C. Ja Ci powiem co napisać, a Ty pisz, Mama. Dyktuje po angielsku:
Thank you for being a good teacher.
(Dziękuję za to, że byłaś dobrym nauczycielem)
Thank you for telling me that I am handsome and fantastic.
(Dziękuję za to, że mówiłaś mi, że jestem przystojny i fantastyczny).
Thank you that you made with me helicopter.
(Dziękuję, ze zrobiłaś ze mną helikopter).
I will give you a lollipop and a hug.
(Dam Ci lizaka i Cię przytulę).
Zanim dotarłam do podpisu byłam już cała zapłakana. Pomyślałam sobie, że zawód przedszkolanki to jest jeden z piękniejszych zawodów na świecie. I wcale nie dziwiły mnie łzy Mrs C kiedy ten dawał Jej ostatniego lizaka i przytulasa. Sama płakałam. Nie ostatni raz tego dnia.
Nie tylko nasze dzieci się napracowały, ale ich nauczyciele i rówieśnicy również, w tajemnicy przygotowując pożegnalne kartki z podpisami całej klasy i drobne upominki.
Pożegnanie z angielską szkołą (przedszkole jest jej częścią) było trudne. Wiele jej zawdzięczamy. To w niej dzieci w wieku pięciu lat nauczyły się czytać i pisać. To tu nauczyły się angielskiego, i nabyły prawdziwego angielskiego akcentu, tzw. Queen’s English. To tu z chęcią każdego dnia chodziły i z uśmiechem z niej wychodziły.
Jesteśmy z Mężem tego samego zdania. Najbardziej będzie brakowało nam tej angielskiej szkoły. Mam nadzieje tylko, że nie będzie jej brakowało naszym dzieciom 😉
Leave a reply