Kiedy wczoraj wdałam się z moją przyjaciółką w rozmowę na temat podwójnego wózka przypomniały mi się czasy, kiedy to ja w podwójnym wózku pchałam trójkę swoich dzieci.
W jednym momencie na wspomnienie tamtych chwil poczułam jak spływa mi pot po ciele, ale także jak fala szczęścia uderza mi do głowy… rozlewając morze endorfin po moich komórkach.
Przypomniałam też sobie twarz staruszki, która pociągnęła mnie mocno za rękaw w Tesco. Kiedy zobaczyła mnie umęczoną z tą trójką dzieci i koszem pełnym zakupów wykrzyczała: You are lucky girl, remember it!
Nigdy nie zapomniałam.
Bywało ciężko. Ale nigdy na tyle, żebym ja – lub mój mąż – żebyśmy przestali się cieszyć tym czasem z ich trójką, nawet w tym obcym kraju, bez wsparcia rodziny.
Zawsze sobie powtarzaliśmy: ten czas kiedy są tacy mali minie szybko, za szybko. Za chwilę usiądziemy sobie z książką w ręku przy kawie… lub polecimy gdzieś tylko we dwoje. Nie zamartwiajmy się.
I tak było. Więcej martwili się o nas inni, wmawiając nam kryzysy małżeński, bezsenność i zaniedbanie, niż my faktycznie doświadczyliśmy.
Czas minął szybko. Siedem lat urlopu wychowawczego, a jakby jeden dzień. Wydaje mi się, że „wczoraj” przyjechaliśmy do Anglii, tymczasem już „jutro” wracamy.
Siedzę z książką na tarasie, popijam niespiesznie gorącą kawę. Jeszcze „wczoraj” piłam chłodną (zimnej nie tknęłabym), a teraz mogę sobie pozwolić na gorącą.
Kilka tygodni temu wróciliśmy z Mężem ze wspólnej wycieczki. W samolocie zajęliśmy tylko dwa miejsca, a nie cały rząd foteli jak zawsze.
Po powrocie przywitała nas kartka od dzieci a na niej:
Od tych samych dzieci, które jeszcze „wczoraj” stawiały swoje pierwsze koślawe literki.
Mam takie swoje przemyślenia na koniec.
Człowiek zaczyna się starzeć nie wtedy, kiedy mu pierwszy siwy włos wykiełkuje na jego skroni, tylko w momencie kiedy jego całe dotychczasowe życie zaczyna się przewijać przed oczami.
Jestem w tym momencie. I choć widzę przed sobą świetlaną przyszłość (no bo nie postać jeszcze, spokojnie) to i tak jestem pewna, ze najlepsze lata swojego życia mam już za sobą.
Bo to co przede mną… to już nie ten sam pot popłynie i nie ta sama fala uderzy.
Leave a reply