Można czasami utonąć w zachwycie, jacy to jesteśmy fajni. W miarę zorganizowani, zaangażowani. Czytamy dzieciom książki, pilnujemy, żeby odrobiły zadania domowe – nie pomagając zbytnio, żeby rezultaty odzwierciedlały faktyczny stan ich – a nie naszej – wiedzy. Zorganizowaliśmy atrakcje urodzinowe – wyjście na mecz piłki nożnej oraz wyprawę do muzeum kolei. Pamiętaliśmy nawet o zaopatrzeniu w łakocie naszych chłopców, aby mogli poczęstować nimi dzieci w swojej szkole i przedszkolu.
No więc właśnie. Z tymi cukierkami to jest ciekawa historia. Spakowałam Jasiowi do wyciągniętej z zapasów (recycling) torebki prezentowej odpowiednią liczbę cukierków. Na koniec dnia, kiedy dzieci wychodziły z klasy, Jasiu z pomocą swoich nauczycielek rzeczone cukierki rozdał. W kolejnym tygodniu przyszła kolej na Filipa. Po raz kolejny sięgnęłam po tę samą torebkę, nasypałam do niej cukierków i zamierzałam wręczyć Filipowi, kiedy mój mąż nagle zapytał:
– Nie zamierzasz chyba dać tej torebki Filipowi?
– A dlaczego nie, Jasiu już ją miał?
Mąż wykonał facepalm, ja spojrzałam na tę torebkę i oboje zaczęliśmy się histerycznie śmiać.
Koniec końców znaleźliśmy dla Filipa inne opakowanie, mąż pobiegł przeprosić nauczycielkę Jasia, która jak się okazało tamtego dnia od razu zorientowała się co jest grane i torebkę schowała. Z kolei Filipa cukierki wróćiły do nas, bo kupilśmy takie z orzechami w składzie.
Jednak nie jest tak idealnie, jak nam się wydawało 🙂
Gotowi? Oto cicha bohaterka tej opowieści!
PS. Mamy nadzieję, że Wasz dzień jest udany! 😉
Leave a reply