Kiedy człowiek decyduje się na przeprowadzkę, zmienia dom, miasto, państwo (a czasami nawet i kontynent), w którym przebywa, i zostawia za sobą wszystko to co znajome, to w nowym miejscu może czuć się bardzo samotny. Szczególnie jeśli decyduje się na ten krok w pojedynkę. Jeżeli ma to szczęście, że zabiera ze sobą rodzinę, to jest zawsze jakoś raźniej…. Jednak wyzwanie podobne – trzeba jakoś odnaleźć się w nowym miejscu. Można usiąść i zamknąć się na cztery spusty w nowym domu, albo ruszyć, mniej lub bardziej odważnie, i spróbować odkryć ten nowy, nieznany ląd… Osobiście preferuję tę drugą drogę. Kosztuje to więcej odwagi (tudzież wymaga więcej śmiałości), ale warto się na to zdobyć. Nagrodą za to nie będzie podbicie nowego terenu, ale znalezienie drzwi, do których można zapukać o każdej porze dnia i nocy. I ta świadomość, że takie drzwi, i osoby za nimi stojące, są gdzieś niedaleko.
Mi się to udało. Anglii nie podbijałam, ale znalazłam tu nowych przyjaciół, i moje dzieci też ich znalazły. A w sytuacji kiedy mamy się przyjaźnią, a ich córki również, to zdarza się tak, że herbatka i loki, taniec i muzyka, ploty i śmiech przeplatają się tworząc wiele okazji na przyjemne spędzenie czasu razem.
To nie jest jakiś modeling, jakaś sesja. Jesteśmy czwórka zwykłych dziewczyn o artystycznych zapędach, które często uciekają w świat fantazji, bajek, muzyki i teatru. Które lubią zwykły dzień, zamienić w niezwykły.
Leave a reply