Synku,
Tego dnia chciałeś bardzo przejechać się na karuzeli. Pozwoliłam Ci na to. Usiadłeś w samochodziku, pan do Ciebie podszedł, podałeś mu żeton a po chwili karuzela ruszyła. Pierwsze okrążenie przejechałeś z radością, wystarczyło Ci jej jednak tylko do połowy drugiego okrążenia.
Z każdym kolejnym widziałam, że Ci się ta zabawa coraz mniej podoba. Nie płakałeś, ale na zadowolonego też nie wyglądałeś. Kiedy zobaczyłam Twoją smutną minę, kolejne okrążenia dłużyły mi się w nieskończoność. Nie mogłam jej zatrzymać, pomyślałam jednak sobie, że Cię trochę rozweselę i zaczęłam się wygłupiać, by Ci choć trochę poprawić humor. Na nic to się zdało, wytrzymałeś do końca… do końca nieszczęśliwy.
Wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolację, wsadziłam Cię do wanny. Ty się kąpałeś, ja przy umywalce myłam zęby. Nagle do mnie mówisz tak:
– Mamo, ja bardzo nie lubiłem tej karuzeli.
– Wiem synku. Zauważyłam.
– A Ty stałaś i robiłaś do mnie takie śmieszne miny.
(po chwili)
– Ja Wiem dlaczego tak robiłaś! Chciałaś żebym był szczęśliwy.
To nie do wiary Synku, że Ty niebawem kończysz zaledwie trzy lata. Twoja głowa jest chyba o kilka lat starsza niż Twoje małe ciało. Spisuję te wszystkie Twoje złote myśli rzetelnie. Kiedyś, jak już będziesz duży, może do nich zechcesz wrócić.
A dialog z dzisiaj zapisałam taki:
– Mamo, słyszysz galaretka jedzie?
– Nie galaretka Filip, tylko karetka.
– Karetka? A ja całe życie myślałem, że to się mówi galaretka, jak to co na deser co mi dajesz.
Synku, po prawie trzech latach życia w błędzie wyprowadzam Cię z niego. Karetka, a nie galaretka.
I jeszcze jedno: wina, a nie winda. Chociaż już chyba za późno. Bo do języka potocznego naszego domu już na dobre wprowadziliśmy: „To nie moja winda!” .
To Twoja winda, że kiedy tak sobie rozmawiamy codziennie to zdarza mi się ryczeć ze wzruszenia. To Twoja winda Synku.
Mama
Leave a reply