Policz do 10.
Stań przed lustrem i klnij, niech cholery latają,
Wskocz do ziemnej wody i przepłyń kilka basenów,
Zjedź po kryjomu pół tabliczki czekolady,
wyjdź na balkon nocą i oddychaj głęboko: wdech, wydech, wdech, wydech.
Przeczytaj jakiś nieśmieszny kawał i śmiej się do rozpuku,
usiądź z kumpelami przy jednym stole, i znienacka rozrycz się na minutę (nie powinny pomyśleć, że jesteś wariatką).
Płacz ile chcesz pod prysznicem,
tańcz do Beyonce jak opętana,
uderzaj w klawiaturę pianina,
biegnij przed siebie,
ćwicz,
wtul się w partnera,
módl się
…
zrób cokolwiek,
by ciśnienie spuścić, by złych emocji się pozbyć,
nie doprowadź do ich kumulacji.
Ze stresem rozliczaj się na bieżąco.
Bo to życie w dużej mierze zależy właśnie od tego rachunku.
Ostatnio usłyszałam, że mam fajnie bo dzięki temu, że cały dzień spędzam z dziećmi w domu nie odczuwam stresu. Gdy z ust mojej koleżanki wypływało to stwierdzenie, ja w tej samej chwili wróciłam myślami do obrazka sprzed kilku miesięcy, kiedy to moje dwuipółletnie jeszcze wtedy dziecko znalazłam uczepione zasłony i skaczące z niemałej wysokości, bo chciało udowodnić sobie i rodzeństwu, że nie tylko Tarzan tak potrafi. A ja tylko wyszłam na chwilę, by skorzystać z toalety, i naprawdę nie wpadłam na pomysł, żeby zabrać ze sobą zasłony. O tym, że serce przestało mi bić nieraz już tu pisałam, więc powtarzać się nie będę. Są i inne źródła stresu. Być może jest ich mniej niż w wtedy, gdy dzieli się czas pomiędzy pracą i opieką nad małymi dziećmi, ale to nie jest tak, że go w ogóle nie ma. Jestem zdania, że nie można ludzi podzielić na tych, którzy się nie stresują i stresują. Ale z pewnością możemy ich podzielić na tych co sobie ze stresem lepiej i gorzej radzą.
Powiem Wam coś moim mili. Odkąd regularnie ćwiczę zaliczam się do tej pierwszej grupy. I choć dzieję się u mnie to co działo się zawsze. To znaczy: podwzgórze bez zmian wysyła sygnał do nadnerczy, a te wydzielają adrenalinę i noradrenalinę co zwiększa moją czujność, przyspiesza tętno i wzmaga oddech, a to koniec końców przygotowuje mnie do walki i ucieczki, to po treningu statystycznie częściej walczę niż uciekam… a nie zawsze tak było 😉
Spaceruję, pływam, jeżdżę na rowerze stacjonarnym, biegam. Najczęściej zaś ćwiczę z Ewą.
Szczerze polecam.
3 komentarze
liczę do stu i nic…
Róża dodaj do tego jeszcze tyle samo przysiadów… powinno pomóc, choć trochę. Trzymam kciuki.
Zgadzam się że sport jest świetny na rozładowanie złej energii, a w dodatku dyscyplina dobrze dobrany do naszych fizycznych możliwości pobudza nas do zdrowej rywalizacji i walki ze swoimi słabościami co potem możemy przenieść na życie codzienne, bo schemat jest dokładnie ten sam.