Widzą mnie przy drzwiach.
Mam na sobie białą koszulę i ciemną marynarkę. Wysoki obcas i włosy nienagannie uczesane. Zegarek na ręce, wiatr we włosach i szybki krok.
Kawę na wynos.
W domu ludzie umierają. Świat stoi otworem. Nie szkoda Ci tych lat.
Tymczasem.
Ja.
Otwieram oczy.
Leży obok mnie On i One. Budzą mnie Ich uśmiechy, problemy, radości i zachcianki.
Budzi mnie Ich głód.
Są spragnieni. Przygód. Wiedzy. Miłości. Najbardziej mojego Czasu.
Ja stoję. One rozwijają skrzydła. Nie szkodzi. Taki był plan.
Czuję się potrzebna. Kochana,
To jest mój kawałek podłogi.
Czuję, że jestem na swoim miejscu.
Spokojna, spełniona.
Mimo skrajnego wyczerpania.
Szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu.
Ta RODZINA cała utkana jest z moich snów.
I ta kawa z rana w ulubionej filiżance.
Dziękuję, pozwólcie, że jeszcze chwilę postoję.
Comment
Mnie tez budzi i usmiech i glod moich dzieci i to jest najlepsza czesc naszego dnia bo wtedy jeszcze wszystko ogarniam, a potem… staje przy drzwiach i niestety nic we mnie nie jest nienaganne: ani makijaz, ani stroj, ani przygotowanie do kolejnego dnia pracy. Po pracy wcale nie lepiej bo choc walcze o moje z Nimi przygody i czasu mało i mysli czesto juz przy czyms co musze nadgonic w pracy. Utknelam posrodku. Nie jestem ani super Mama ani super Pracownikiem. Mam wszystkiego po trochu. Czy to dobrze? Nie wiem. Wiem, ze przeczytalam dzis Twoj wpis i cos mnie ukłuło… i nie, nie była to zazdrosc, raczej zal, ze nie mozna miec w zyciu wszystkiego.