Leżę. Zbieram siły na dalszą część dnia. W drzwiach pojawia się On. Na oko z metra cięty, z użyciem miary okazałoby się, że mierzy dużo ponad. O bardzo mądrych oczach. Nic jeszcze nie mówi (z wyjątkiem molot i Laula), ale wszystko rozumie. Jego tata twierdzi, że nie może zdecydować się, w jakim języku mówić, więc z wyboru nie mówi w żadnym. Idzie w moją stronę. W jednej ręce trzyma plastikowy dzbanek, w drugiej plastikową filiżankę.
Pytam się.
– Co tam Synku?
Jan patrzy na mnie, przelewa z jednego coś do drugiego, podaje mi filiżankę, bierze głęboki wdech i na wydechu MÓWI.
– Mamo, kała z krim.
Piję na niby tę zaparzoną przez Niego polską kawę z dodatkiem angielskiej śmietanki. Delektuję się. I całkiem na serio sobie płaczę ze wzruszenia.
Macierzyństwo pełne jest pięknych i pierwszych chwil.
Comment
[…] leżę w łóżku a Ty mi przynosisz kałę z krim. Moja pierwsza kawa od Ciebie, a to jedne z Twoich pierwszych […]