Dwa dni temu zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka. Zazwyczaj jest tak, że jak się ma dwie wiadomości do przekazania to jedna jest dobra a druga zła. Ona miała dla mnie dwie złe.
Pierwsza to taka, że Derek Shepherd nie żyje (WHAT?). Druga to taka, że do pięćdziesiątych urodzin zostało nam (Ona i ja jesteśmy ten sam rocznik) zaledwie 16 lat (NAWET MI TEGO NIE MÓW!). W jedną i drugą wiadomość wprost nie chciało mi się uwierzyć 😉
Obejrzałam trzy zaległe odcinki Grey’s Anatomy z nadzieją, że nadam wydarzeniom inny tor niż ten który opowiedziała Justyna. Na próżno. W moim telewizorze Derek też zginął. Morze łez wylałam tego wieczoru. Niebywałe jak może się człowiek związać z mężczyzną (w dodatku żonatym!) w ciągu 11 sezonów . Nieprawdopodobne jak ja ten serial uwielbiam.
Policzyłam też lata, z nadzieją, że Justa gdzieś walnęła się w rachunkach. Nic z tego. Obojętnie jakbym nie liczyła to 34+16=50 (MAĆ!). Ze śmiercią neurochirurga jakoś się pogodziłam przez noc i dzień, ale z tym, że lata tak szybko lecą trudno przejść mi do porządku dziennego. Z drugiej strony jak tak patrzę na jej mamę i moją mamę to mam wrażenie, że życie zaczyna się dopiero po pięćdziesiątce, więc może to nie jest aż taka smutna informacja.
Tak więc żegnaj Dereku, no i byle do 50 😉
Justa, do usłyszenia na Skype!
PS. Musisz wiedzieć, że ja te nasze krótkie dialogi o życiu i przemijaniu ;), z niemowlakami przy piersiach, UWIELBIAM :).
Comment
od jakiegoś czasu to moje motto sie sprawdza”życie zaczyna się po 50-tce” teraz wszystko mogę ale nic nie muszę.. całuję moją młodzież 30 letnią