Byłam z Nią myślami w tej ciąży od pierwszych jej tygodni. Kilka dni temu, gdy mnie poinformowała o 4 cm rozwarcia, byłam z Nią jeszcze bardziej. Mój mąż mówił coś do mnie, po chwili zorientował się, że Go nie słucham, więc mnie zapytał: gdzie Ty jesteś? A ja mu na to, że na porodówce z J. Urodziła, zdrową i śliczną Zośkę.Trzy miesiące temu moja druga przyjaciółka urodziła Teofila. W związku z tym czuję, że dostaliśmy z Filipem zielone światło, teraz nasza kolej.
Czekam cierpliwie niecierpliwie. Tak więc wracam do wpisu sprzed dwóch lat, kiedy to nie mogłam doczekać się Jasia i tym razem te same błagalne prośby kieruję w stronę Filipa.
…chodzę z kąta w kąt, rzeczy przekładam, okna pomyłam, walizki spakowałam, ubranka starannie wyprane i wyprasowane leżą w komodzie w pierwszej trzeciej szufladzie. Łóżeczko stoi przy łóżku sypialnianym…jeszcze puste. Zaglądam do niego i szepczę sobie pod nosem: jeszcze tylko 25 dni 20 dni, niecałe 4 tygodnie 3 tygodnie. Później w stronę brzucha kieruję swe słowa:
Bo przecież urodzisz się w terminie, prawda?! Nie każesz mi czekać na siebie dodatkowe 9 dni, jak to zrobiła Twoja siostra. Powiedz, że nie?! Filipie, pamiętaj, ja to nie Twój Tata od którego spokój i cierpliwość bije. Ja jestem narwana. Synku, ja nawet tych 5 minut których potrzeba by herbata w dzbanku się zaparzyła i aromatu nabrała nie umiem wytrzymać. Jak strona internetowa mi się otwiera dłużej niż 5 sekund to dostawcę i łącze w myślach przeklinam. A gdy się z kimś umawiam, to wolę się sama spóźnić, tak na wszelki wypadek, bym to ja nie musiała na kogoś czekać. Bo przecież te minuty w nieskończoność by mi się ułożyły. Próbuję walczyć z tą moją wadą i Twój Tata próbuje mnie z niej wyleczyć. Ten kraj też mi się stara pomóc. Tu na każdym kroku, na koszulkach, na obrazach, na wszystkich kubkach z których kakao piłam krzyczy do mnie napis KEEP CALM, bym spokój zachowała.
Tak na koniec. Zastanawiam się tylko gdzie ja byłam gdy cierpliwość rozdawali? I co w zamian dostałam?! No bo przecież coś dostać musiałam.
Czekam, na Ciebie Synku…niecierpliwie.
Mama.
4 komentarze
Justynka,jak coś to możesz do nas wpaść odkurzyć,umyć okna… zawsze coś sie znajdzie
… i to nie byłby wcale taki głupi pomysł Łuki ;)… tylko żebyście mieszkali ciut bliżej!
Pamiętam to oczekiwanie . Ekscytacja z niepewnością. Czasem wracam do tych chwil myślami.Miłe wspomnienia 🙂
Masz rację Kasiu, jest coś ekscytującego w tym oczekiwaniu… ale zawsze tak jakoś dziwnie przed tym porodem, strach i zwątpienie… przed każdym tak samo 😉 pozdrawiam serdecznie.