Nie! To zdecydowanie nie był mój dzień.
Dziecko nr 1. Prawie czterolatka. Przeżywa albo końcówkę buntu trzylatki albo już początki buntu czterolatki. Nie mam pojęcia czy w ogóle takowe bunty istnieją, na potrzeby jednak swoje wolę te napady niewyjaśnionej złości wiązać z wiekiem niż z charakterem mojej dorastającej panny. Ostatni Jej „występ” na ulicy zebrał taką publiczność, że żałowałam, iż nie wyglądałam lepiej. Mogłam bardziej przygotować się na taką okoliczność, włos zakręcić, paznokcie pomalować… no bo rzecz jasna przecież, moja córka w tym przedstawieniu nie występuje nigdy sama. Ona zawsze pamięta o obsadzeniu mnie w roli drugoplanowej. Chcąc – nie chcąc, z reguły to drugie, odgrywam ten melodramat razem z Nią.
Dziecko nr 2. Prawie dwulatek. Myśli, że jest superbohaterem. Uparcie wierzy w to, że ma więcej niż jedno życie. Wspina się na meble i parapety, każda przeszkoda wydaje się mu możliwa do pokonania. Na widok Jego dokonań serce mi stanęło, tylko dziś, ze sto razy. Nie wiem jakim cudem jeszcze żyję.
Dziecko nr 3. Prawie noworodek. Jedyne z tej całej trójki jeszcze po tej drugiej stronie brzucha. W 30 tygodniu płodowego życia. Rozciąganie się to Jego ulubione zajęcie. Akrobata, a może jogin. Nie wiem, którą dzisiaj z asan powtarzał, ale stawiam na Wirabhadrasana I. Gdybym tylko znała lepiej Jego rozkład ćwiczeń, odpuściłabym sobie długi spacer z Dzieckiem nr 2 i poleżała na kanapie. A tak to szłam i szłam, pokonanie dobrze znanej drogi zamiast 15 minut, zajęło mi minut 40.
Miałam zamiar napisać dzisiaj coś błyskotliwego na stronach tego bloga. Coś takiego, co zasługiwałoby na lajki od Was, i sprawiło, że zupa pomidorowa nie byłaby najbardziej ambitną rzeczą jaką udało mi się dokonać dzisiejszego dnia.
Wybaczcie, ale nici z tego. Droga po rozum do głowy zbyt daleka. Padam na przysłowiowego ryja.
Dobranoc.
…a przepraszam, był jeden miły akcent dzisiejszego dnia. Było nim mleko kokosowe dodane do pomidorówki. Jeśli jeszcze nie próbowaliście, to spróbujcie proszę. Niebo w gębie.
3 komentarze
Justynka..z tym dzieckiem nr1..to nie martw się mój syn też wczoraj zrobił sceny w sklepie bo nie chciałam mu kupić gazety..a póżniej tacie oznajmił że zrobił..przedstawienie;)
Staram się Kinga znaleźć tego pozytywne strony… i tak sobie myślę, że każde zdolności, te aktorskie również, to przecież na wagę złota, no nie!?
[…] na pomysł, żeby zabrać ze sobą zasłony. O tym, że serce przestało mi bić nieraz już tu pisałam, więc powtarzać się nie będę. Są i inne źródła stresu. Być może jest ich mniej niż w […]