Pamiętam, że krzyczałam „to już teraz!”. Oni mi na to, że jeszcze nie. Po dziesięciu minutach od tamtej wymiany zdań usłyszałam „macie państwo syna”.
Jest i Jan, niemały, nie łysy. Zanim zdążyłam powiedzieć mu cześć, już ssał moją pierś. Zanim powiedziałam mu dobranoc – już spał.
– Chce jeszcze Pani czegoś, może wody? – zapytali.
– Nie, dziękuję. Wszystko co chciałam od życia już mam.
Zasnęłam. Pamiętam tylko jak przez sen kilka Jego kolek. Otwieram oczy, choć przez ten cały czas – rzecz jasna – nie spałam…. Teraz On ma już 4 miesiące.
Wczoraj odkrył swoje nogi. Za chwilę pojmie, że to nie gryzak. Za moment poniosą go w świat.
Prrrrrrrrrrrr szalony! Dokąd tak pędzisz, dokąd tak lecisz? Daj jeszcze chwilkę mamusi.
Na tulenie Cię,
Na całowanie Twych nóżek,
Na przegarnianie palcami Twych włosów,
Na odurzanie się Twym niemowlęcym zapachem,
Na kochanie,
Na wyłączność.
…
Zanim przyjdzie i powie mi „Mój ci On”. A ja jej na to „ciekawe”! 🙂
PS. Powtarzaj sobie! Będę dobra dla swojej synowej… będę dobra dla swojej synowej… będę dobra dla swojej synowej.
Tak mi dopomóż Bóg 😉
Comment
[…] Cię rodzę bez znieczulenia w dziesięć minut. Jak chwilę później przegarniam Twoją czarną czuprynę, masz pewnie z pięć minut, a włos Ci […]