26 minuta treningu. Pani z ekranu mojego telewizora uśmiecha się do mnie, ćwiczy, mówi i do tego wszystkiego oddycha. Ja tylko ćwiczę, nic nie mówię i już prawie nie oddycham, o uśmiechu nie ma mowy. Ona mówi: jeszcze wytrzymaj. Ja myślę: już nie dam rady. Jedyne czego teraz chcę to umrzeć. Taka jestem zmęczona… Ale przecież umrzeć nie mogę. Nie na oczach Jasia, który siedzi w swoim foteliku, śmieje się na widok mojego wygiętego ciała i myśli, że mamusia dobrze się bawi. Umrzeć nie mogę, bo nie odpowiedziałam jeszcze na wszystkie pytania mojej córki, której oddech właśnie poczułam na swoich plecach.
Laura: Mamusiu, ćwiczysz z Panią?
Kiwam głową na TAK.
A Ona mi na to: Niemożliwe!
Możliwe, możliwe! Ćwiczę z Panią już od kilku tygodni. Pani mówi, że „trzy razy w tygodniu to jest absolutne minimum”, więc na wszelki wypadek mamusia ćwiczy pięć razy. Ćwiczę kiedy śpisz lub gdy jesteś u pani opiekunki. Kiedy Tatusia nie ma w domu co by kątem oka nie zerkał na ekran i to boskie ciało.
…A niemożliwa to jesteś Ty córeczko.
Niemożliwe jest to, że nie chudnę.
Niemożliwe jest to, że ta gałązka wciąż się tak ugina.
Niemożliwe jest to, że mam swój profil na fejsbuniu. To jest dopiero niemożliwe 😉
PS. jak to się mówi?! Dajcie lajka?!
Niemożliwe, że Was o to proszę.
2 komentarze
Dalam „lajka” ;))
Niemożliwe!;)