Słaba ze mnie kura domowa. No bo przecież taka rasowa, taka z prawdziwego zdarzenia, to pierwsza rano wstaje. Przed kogutem, kurczakami i budzikiem. A ja? A ja wstawać rano nie znoszę, i pierwsza buziaków rozdawać nie lubię. Wolę jak to Oni mnie najpierw w ten policzek cmokną o poranku na dzień dobry, i jak w tej reklamie Krönung zapach kawy mnie obudzi. Lubię wstawać, gdy już dom tętni życiem, uwielbiam te minuty kiedy na wpół śpię a na wpół słyszę za ścianą Ich śmiech i rozmowy. Myślę sobie wtedy, fajnie że Ich mam, że się dobrze mają…no i że mi tej mojej głowy o poranku nie zawracają.
Za to ja czuwam w nocy. Skoro nie kurą, to może sową domową jestem?! Nie umiem zasnąć tak mocno by nic nie słyszeć. I mam coś takiego, że budzę się na kilka sekund przed tym jak padnie wołanie z sąsiedniego pokoju: mamo! Potrafię z cztery razy do Niej zajrzeć w nocy, byle tylko rano nie musieć wstać pierwszą. Z obiadem zawsze czekam, śniadania zawsze oczekuję. Mam to szczęście, że dostaję.
Ostatnio nawet w pakiecie do tego śniadania kwitnącą herbatę otrzymałam. Blossoming tea, dzieło rąk chińskich rzemieślników, po zaparzeniu faktycznie przemienia się w piękny kwiat. Ładnie prezentuje się w szklance, i dobrze smakuje (o ile ktoś jest miłośnikiem zielonej herbaty).
To taka alternatywa dla ciętych i doniczkowych kwiatów, nie uważacie? Zobaczcie sami.
W. mnie co chwilkę czymś zaskakuje. Ale i tak mu daleko do naszej córki. Ona zna więcej sposobów, by mamę z łóżka wyciągnąć. Nie płacze, nie narzeka…działa.
Stoi koło łóżka. W jednej ręce trzyma pieluszkę na zmianę, w drugiej pustą butelkę. Odkąd zaczęła mówić, dodaje: Mamo, prosię! Zrywam się wówczas na równe nogi. Ten sposób „na litość” uważam jednak za mało humanitarny.
O wiele bardziej lubię ten o mniejszej dramaturgii. Gdy Laura podaje mi okulary, szlafrok lub gdy budzę się już z papciami na nogach. Lewy na prawej, prawy na lewej nodze. To mnie wprawia w dobry humor już od rana.
Życzę miłej niedzieli.
Leave a reply