Od pomysłu do realizacji czasami tylko jeden krok
Kiedy moja siostra oznajmiła mi, że wyjeżdża na rok „na Erasmusa” do Hiszpanii, zrobiło mi się trochę smutno. Pomyślałam sobie: ledwo Cię „dopadłam” w tej Anglii a Ty mi znowu uciekasz? Ale to nic. Coś wymyślę, znajdę Cię i tam 😉
Od zawsze Jej kibicuję i doskonale rozumiem Jej ciekawość świata. Dlatego nie zamierzałam Jej zatrzymywać, ale też i nie zamierzałam zostawić 😉 Niemal od razu narodził się w mojej głowie szalony pomysł. Zdecydowałam, że wynajmę na miesiąc mieszkanie gdzieś w pobliżu Jej domu i zaproszę rodzinę i znajomych do Hiszpanii. W końcu jestem na urlopie wychowawczym, na urlopie podczas którego już dawno obiecałam sobie, że będę robiła rzeczy na które w „normalnym” życiu zwyczajnie brakowało mi czasu. Poza tym zrobiłam to jeszcze z innych pobudek. Dane nam było z W. zobaczyć już kilka miejsc na świecie. Ilekroć widzieliśmy rzeczy, które zapierały nam dech w piersiach pisałam do najbliższych mi osób „szkoda, że nie możemy w tym samym momencie podziwiać tych samych rzeczy”. Albo „Mamo, jak tu jest pięknie”. Brakowało nam tego by się móc tym szczęściem z kimś jeszcze podzielić. Dlatego, szczególnie teraz gdy jesteśmy tak daleko od tych wszystkich, których tak bardzo kochamy, wakacje spędzone w Ich towarzystwie wydały się nam jedynym słusznym rozwiązaniem.
Początkowo nikt nie wierzył w powodzenie tego pomysłu, z wyjątkiem rzecz jasna mojego W. Błysk w jego oku (który uwielbiam) na myśl o tym wypadzie kazał mi brnąć w wyznaczonym kierunku. Kolejnego dnia już rozglądaliśmy się po sieci w poszukiwaniu odpowiedniego lokum. Mieszkanie miało mieć przynajmniej 3 pokoje i wielki balkon. Dobrze byłoby gdyby morze było gdzieś w zasięgu ręki…tak by kobiecie z małym dzieckiem przy boku, a drugim w łonie było wygodnie:) Udało się. 100 metrowe mieszkanie, z wielkim tarasem i widokiem na Morze Śródziemne. Znaleźliśmy je w odległości 12 km od Walencji, 15 km od mojej siostry, i 5 minut od plaży. Koszt wynajęcia na miesiąc takiego mieszkania to kwota rzędu 800 euro. Wydaje się niemało… Być może. Ale gdy sobie pomyślę, że w tym czasie spędziło tam tygodniowe wczasy 13 osób, 2 tygodniowe – W. , a cały miesiąc ja z Laurą (czyli w sumie 16 osób) to nie wydaje mi się takim wielkim wydatkiem.
Goście dopisali. Mimo trudów podróży. Z Polski do Walencji nie ma bezpośrednich lotów. Tak więc wliczając dojazd na lotnisko w Polsce, czas spędzony na lotnisku czekając na przesiadkę i loty samolotami, podróż taka to 12 godzinna wyprawa. Stanowić może to wysiłek dla dorosłej osoby a co dopiero dla dzieci w wieku 2-3 lat, które w liczbie 3 sztuk dotarły do nas.
No właśnie! Niech ten post i kolejne o Walencji, będą dowodem na to, że z dziećmi można podróżować…o radości i trudach takiej wyprawy w kolejnych odsłonach.
2 komentarze
Czekam na dalsze relacje, ależ się rozmarzyłam….
Obiecuję, że będą