Od czasu kiedy wylegiwanie się na trawie w angielskich parkach stało się naszym ulubionym zajęciem, od wtedy zapragnęłam go mieć. Piknikowy koszyk. Duży, wiklinowy, wyściełany materiałem w kratkę. Zaopatrzony w naczynia, sztućce, serwetki, termos i torbę termiczną z plastikowymi pudełkami. Sklepowa cena takiego wynalazku to koszt rzędu 35-40 funtów, a mnie się udało go posiąść za jedyne 18. Yes,yes, yes! Wczoraj, jak co sobotę (od jakiegoś czasu) nieopodal naszego domu odbywała się sprzedaż z samochodów, czyli tzw. Car boot. O tym gdzie i kiedy takie imprezy mają miejsce można dowiedzieć się korzystając ze strony http://www.carbootjunction.com
Zadziwiające co można znaleźć na takim targowisku. Wszystko. Dosłownie wszystko. Towar, który mnie wprawił w największe zdumienie, to zabłocone, kompletnie znoszone buty. Żałuję, że ich nie sfotografowałam. Pytania, które mi się nasunęły jak je zobaczyłam. Po co komu takie buty? Czy nie wstyd sprzedającemu wystawiać taki shit? Może powinnam je kupić, może chodził w nich ktoś sławny? Nie. Nie oszalałam jeszcze. Biorę koszyk, który jest brand new, od miłych staruszków i uciekam z nim na trawę. Gdy kumpel W. (Angol) zobaczył nasz nowy zakup, rzekł: nice but somehow posh.
I tak oto staliśmy się właścicielami posh kosza;)
Pierwszy piknik za nami. Jedzenie z niego jakoś lepiej smakuje. Laura nie odstępowała go na krok. To zadziwiające ile potrafi zjeść taki mały człowiek. Szkoda tylko, że ten mały łasuch nie może sobie później sam przebrać pieluszki po takiej wyżerce;)
4 komentarze
Wow:) Będąc w Anglii uwielbiałam car boot’y i żałuję, że nie ma czegoś takiego w Polsce. Sama kupiłam kilka ciekawych rzeczy – głównie książek. A koszyk bajerancki – też o takim marzę od dawna:)
Książki. No właśnie. Kolejny cel. Już w tą sobotę. Pozdrawiam serdecznie. Wszystkego dobrego dla Twojej Hanuszki.
Widzę , że nie tylko ja uwielbiałam weekendowe wypady na car boot…:) Ja do tej pory mam kilka „perełek” , a minęły już ponad 4 lata kiedy mnie tam nie było! Super sprawa!
p.s Laura jest niesamowita! mała kopia taty . Serdeczne pozdrowienia dla całej Waszej czwórki!
Jakże wciąga to szukanie tych „perełek”. Ja najlepiej lubię na Car boot’a wybierać się w kilka osób. Wówczas dochodzi jeszcze element rywalizacji. Kto zdobył ciekawsze rzeczy i wydał przy tym najmniej pieniędzy:)
Laura – im bardziej szukam jakiegoś podobieństwa do mnie, tym bardziej go nie znajduję;)
Cała czwórka dziękuje za pozdrowienia:)i ściska po łączach (jak to zawsze pisze córka mojej przyjaciółki, gdy chce nas pozdrowić przez internet).