Od naszego urlopu w Polsce minęło już kilka tygodni…ale emocje, które temu wypadowi towarzyszyły zapamiętam na długo, może na zawsze.
Gdy wysiedliśmy na lotnisku w Poznaniu…poczułam piękny zapach. Może to wiosna tak pachniała, może domem mi zapachniało, a może to perfumy pani, które przechodziła tuż obok. Nie wiem. To coś w powietrzu sprawiło, że poczulam się szczęśliwa.
Szepnęłam Laurze do ucha: To jest Polska. Tu się wszystko zaczęło. A później dodałam, ale już tylko do siebie: I mam nadzieję, że tu się wszystko skończy. Nie teraz, ale kiedyś tam. Gdy skóra mi się nieprzyzwoicie pomarszczy, gdy już więcej komórek mojego ciała będzie ginęlo niż się rodziło, gdy wszystko co miałam załatwić na ziemi już załatwię. Dopiero wtedy, nie wcześniej. Ale w Polsce, nie gdzieś tam w świecie. Kocham życie…tyle cudownych rzeczy można robić, tyle pięknych miejsc można zobaczyć. Jestem wciąż głodna, zachłanna. Nie wiem gdzie żyć, ale przynajmniej wiem gdzie umrzeć…dobre i tyle:)
Polskie drogi… może niedoskonałe, jedne z dziurami, inne już załatane. Ale znane. I te normalne samochody, z kierownicą po odpowiedniej stonie. I można przejść na drugą stronę ulicy, wcześniej ruszając całkiem normalnie głową: w lewo, w prawo, i znowu w lewo. Tak jak Mama zawsze uczyła.
Język – z ruchu warg można przeczytać co szepcze jeden do drugiego, a stali z 20 metrów ode mnie. To miło, że jeden z drugim się niebawem znowu spotkają.
Babcia – Przepraszam. Nie powinnam Ci tego robić . Tak zawsze blisko siebie a teraz tak daleko. Zrozum…
Przyjaciółki – wydaje się, że nigdy nie wyjeżdżałam…
Mama – przytul mnie Mamuś i wytłumacz mi jak to możliwe, że czuję się szczęśliwa tu i tam.
Za 5 tygodni znów tam będę:)
Leave a reply